Asset Publisher Asset Publisher

Bitwa pod Sokołdą

Nie wiemy kiedy wiedza o historii tego miejsca uległa zatarciu. Przetrwała pamięć o „jakiejś" bitwie lecz mylnie przypisywano ją czasom o ponad trzydzieści lat późniejszym. Powstanie Styczniowe było dla naszych przodków tak ważnym i tragicznym przeżyciem, że pokryło mgłą niepamięci wcześniejsze wydarzenia z 1831 roku, często zlewając je w jedno.

Już w okresie przed II wojną światową leśnicy ufundowali w Kopnej Górze pomnik poświęcony pamięci Powstańców 1863 roku. Zawierzając przekazom tak samo nazwane zostało otwarte w 1989 roku Arboretum w Kopnej Górze. Wszystko wydawało się oczywiste, gdyż Puszcza Knyszyńska była miejscem działań partii powstańczych w 1863 roku; wiadomo, że powstańcy zawitali również do Sokołdy. Nie przypuszczano, że dziwnym zrządzeniem losu wcześniej trafił tu przybyły z Królestwa Polskiego oddział polskich żołnierzy walczących w Powstaniu Listopadowym.
Wiele udało się już odtworzyć z dziejów oddziału pułkownika Zaliwskiego. Wiele elementów rozsypanej w okruchy układanki czeka jeszcze na odkrycie. Ze starych pamiętników, raportów, kościelnych zapisów, dawnych map wyłania się obraz wydarzeń sprzed ponad 180 lat a także obraz ludzi biorących w nich udział.

*

„Roku Pańskiego tysiącznego osiemsetnego trzydziestego pierwszego miesiąca czerwca dwudziestego piątego dnia rano we wsi Sokołdzie wojsko polskie w przechodzie na spoczynku rozlokowane, napadnięte przez wojsko rossyjskie, w części pobite, w części potopione w rzece Sokołdzie. Wojsko polskie pobite, grzebanem było bez żadnej zwłoki zaraz w różnych miejscach wsi Sokołdy przez sołdatów wojska rosyjskiego. Jednemu tylko żołnierzowi polskiemu ciężko ranionemu uprosiłem pozwolenia dać ostatnią absolucyją i namaszczenie Oleju Świętego jako przypadkowie iadący do chorego i tamże w Sokołdzie zachwycony. Potopieni żołnierze w liczbie pięćdziesiąt sześciu pochowani zostali w innej mogile na tej stronie rzeki przed groblą do rzeki, idąc po prawej stronie pod górą. Niech odpoczywają w pokoju.

                                                                                                                    Ksiądz Andruszkiewicz

Ten przypadkowo odnaleziony przed kilku laty zapis dokonany w parafialnej księdze zmarłych, pozostawił ówczesny proboszcz parafii w Szudziałowie. To dzięki niemu udało się przywrócić żyjącym potomnym pamięć o stu kilkudziesięciu poległych polskich żołnierzach – podkomendnych pułkownika Józefa Zaliwskiego.

To była jedna z bardziej niespokojnych dusz okresu Powstania Listopadowego. Zaliwski był jednym z głównych konspiratorów w szkole podchorążych, dowodził atakiem na warszawski Arsenał w pamiętną Noc Listopadową a później, jako jeden z pierwszych dowódców organizował działania partyzanckie w czasie wojny polsko-rosyjskiej 1831 roku. Stanąwszy na czele przydzielonej mu nielicznej kadry podoficerskiej, złożonej z ochotników z pułków liniowych, szybko zaczął budować swój oddział. Pierwszą potyczkę stoczył z kozakami pod Łomżą. To przysporzyło mu kolejnych ochotników - oddział się rozrastał. Był niezwykle aktywny:nieustannie szarpał przeciwnika, dezorganizując jego linie zaopatrzeniowe i wiążąc siły, które dzięki temu nie mogły zostać użyte do walk z polską armią.

Po bitwie ostrołęckiej w maju 1831 roku skierowany rozkazem Zaliwski wyruszył na Litwę w ślad za korpusem generała Giełguda. Celem tej wymuszonej przez okoliczności wyprawy było podtrzymanie i rozszerzenie tamtejszego powstania. Niestety, była ona fatalnie dowodzona. Oddział Zaliwskiego wziął udział w ataku na Wilno zajmując prawe skrzydło wojsk polskich, Nie powiadomiony w porę o odwrocie został odcięty od głównych sił i zdany na siebie.

 „(…)widziałem, że jest wszystko zgubione i że nie potrafię wyrejterować – Postanowiłem jednak próbować tego, i przyznać muszę, że tylko błąd i niedeterminacya ze strony Moskali uratowały nas od zupełnej zguby, pod okropnym jednak ogniem działowym i ręcznej broni musiałem przechodzić most na rzeczce Wace, a spalenie takowego przez nas wśród najzaciętszej walki, zachowało nas od zupełnego zniszczenia. Los nasz był już rozstrzygnięty bo nie mogłem się w żaden sposób złączyć z Giełgudem.

Chwyciliśmy się desperackiego kroku, postanowiliśmy miejscami niedostępnemi i lasami przedrzeć się ku Warszawie. Spieszyłem więc jak mogłem wśród nieprzyjaciół ze wszech stron ściskany i napierany; a robiąc poruszenia w prawo i w lewo łudziłem nieprzyjaciela i maskowałem moje zamiary nie mając spełna 1200 ludzi, 300 przeszło bowiem straciłem w bitwie pod Wilnem; na domiar zaś nieszczęścia cholera w oddziale mocno grasowała i na dzień po kilku i kilkunastu zabierała."

Za oddziałem wyruszyły w pościg dwa pułki rosyjskiej kawalerii. Ten jednak wymykał się depczącym mu po piętach Rosjanom: przeszedł Niemen i przedostał się na teren Puszczy Augustowskiej, przeprawił się przez Biebrzę i dotarł do Puszczy Knyszyńskiej. Dnia 3 lipca wszedł do Szudziałowa. Nieoceniony ksiądz Andruszkiewicz obszernie opisał to niecodzienne wydarzenie towarzyszące obchodom święta Bożego Ciała w raporcie przesłanym do swego zwierzchnika.

(…) Po skończoney processyi i odejściu moiem z ołtarza do zakrystii, powitali mnie katolickim sposobem, a razem oświadczyli, iż nie w innem zamiarze przybyli: naprzód, aby dopełnili należną cześć Bogu, po wtóre Naczelnik tych żołnierzy oświadczył, iż przybył z Warszawy walczyć za Wiarę, Oyczyznę i Wolność, abym im broń, którą przy sobie mieli obrzędem swoim pobłogosławił;

Po obrzędzie wszyscy padli krzyżem na ziemię z orężem w ręku i mnie to samo kazali dopełnić; późniey wstawszy, którego nazywano Kapitanem zalecił sam w głos do ludu, aby ten modlił się za dusze poległych Polaków (…)

6 lipca 1831 roku, wieczorem, oddział stanął na nocleg w Sokołdzie. Rosjanie nadeszli w nocy, z niespodziewanego kierunku – od Białegostoku. Zaatakowali nad ranem. Zaskoczona we śnie obozująca nad brzegiem rzeki piechota usiłowała przedrzeć się przez błotniste rozlewiska Sokołdy na drugi brzeg. W potęgowanym przez ciemności bitewnym chaosie na piechotę wpadła szukająca drogi ucieczki obozująca nieopodal polska kawaleria.

Moskale żytami tak się podsunęli, że huzary rosyjskie naprzód zrobili szarżę do wsi, na piechotę polską, stojącą przed wsią, ci zostali rozbici; piechota rossyjska zaczyna awansować na wieś i armaty które zaprowadzili, tyle zrządziły nieładu, że kawalerya,  rzuciła się w tę rzeczkę i tak konie powięzły, że most z nich prawie został zrobiony. Piechoty wiele natonęło i tylko kompania, która się była wpierw przeprawiła, ta cokolwiek wstrzymywała ogniem ręcznym nieprzyjaciela. (…) Chociaż myślał Zaliwski, że umaszerowawszy tego dnia do 7 mil drogi, nie będą mogli za nim zdążyć, lecz ci mając go już na tropie, posłali do wojska rosyjskiego w Grodnie i w Białymstoku, ażeby go przecinali, i ci go też attakowali w nocy na tej przeprawie,

*

Rozproszeni w bitwie Polacy małymi grupami przedzierali się do Warszawy na własną rękę. Na łąkach pod Sokołdą pozostało 150-200 polskich żołnierzy. Poszukiwania ich mogiły trwały trzy lata. Poszukiwania i analiza dokumentów, zapisów i ustnych relacji, badania struktury gleby przy użyciu georadaru, odwierty ujawniające przemieszanie warstw gleby, badanie próbek na zawartość fosforanów pochodzących z rozkładających się szczątków: wszystko to przyniosło długo oczekiwany efekt. W dniu 15 grudnia 2009 roku szczątki powstańców z 1831 roku ujrzały światło dzienne. Udało się odnaleźć pochowanych obok pola bitwy czterdziestu sześciu poległych rodaków. Niecały rok później przeprowadzone zostało archeologiczne badanie mogiły oraz ekshumacja. Dół śmierci do którego zwalono bezładnie, warstwami obdarte zwłoki polskich żołnierzy jest jednym z nielicznych w Polsce zbadanych miejsc pochówku epoki Powstania Listopadowego. Jest to też chyba jedyna znana mogiła z tego okresu na Podlasiu.


Prezentacja poszukiwań, cz.1


Prezentacja poszukiwań cz.2

Dwa miesiące po ekshumacji, 13 grudnia 2010 roku, przyszedł czas na niezwykłą uroczystość. Pogrzeb czterdziestu sześciu żołnierzy Powstania Listopadowego jaki odbył się w Supraślu ma chyba w Polsce niewiele odpowiedników. Długi rząd prostych, sosnowych niewielkich trumienek ustawionych przez środek kościoła, przez całą jego długość, w żołnierskim dwuszeregu. Na każdej z nich tabliczka: „ Nieznany żołnierz. Poległ 7 lipca 1831 roku". Honorowa asysta grup rekonstrukcyjnych w historycznych mundurach, grup Strzelców, współczesnego wojska. Po mszy szczątki poległych niesione przez Strzelców i harcerzy, w migającym świetle pochodni, wśród padającego gęstymi płatkami śniegu zostały odprowadzone na miejsce tymczasowego spoczynku: pięknej, cmentarnej kaplicy Buhcholtzów. Jeszcze apel poległych, salwy z broni czarnoprochowej… Chyba nikt z obecnych w kościele i na cmentarzu w ten „magiczny wieczór" nie zada już pytania: „A po co wy to robicie? Po co grzebiecie się w tych starych kościach?"



Reportaż zrealizowany przez TVP Historia

Po trzech latach spoczynku w kaplicy supraskiego cmentarza udało się doprowadzić do wybudowania cmentarza wojennego u stóp Kopnej Góry. W dniu 13 września 2013 roku odbyła się uroczystość ostatecznego pogrzebu polskich żołnierzy poległych pod Sokołdą. Powstała dla przywrócenia ich pamięci i godności piękna nekropolia może pełnić dla pamięci o narodowych powstaniach symboliczną rolę: w marszu spod Wilna szli pod komendą Zaliwskiego żołnierze pochodzący z różnych stron Polski - Mazowsza, Wielkopolski, Kurpii, Puszczy Augustowskiej, Litwy a także wielu ochotników przyjmowanych do oddziału na trasie przemarszu. Znaczna liczebność oddziału, zróżnicowane umundurowanie a przede wszystkim rozmaitość gwar zapisały się w pamięci mieszkańców w specyficzny sposób:

To opowiadali tak, że tu kiedyś od wsi Borki no to osiem kilometry. To wszystko tutaj powstańcy byli do Sokołdy skierowane. I oni sli po czwórce. Po cztyroch ludzi. To jeden koniec był w Borkach, a drugi był w Sokołdzie. Ich siła wielka szła. To byli z całej Polski. To nie można powiedzieć, skąd oni byli (…)

*

Cmentarz wojenny u stóp Kopnej Góry jest symbolem przywróconej pamięci o ofierze życia poległych w tym miejscu polskich żołnierzy, Pamięci zaginionej choć paradoksalnie wciąż żywej w przekazywanych przez kolejne pokolenia opowieści. Także tej, która mając oparcie w rzeczywistych wydarzeniach przybrała postać ludowej legendy:

 „W Sokołdzie, gdzie pobite powstańcy leżą, jak z góry schodzić, krzyż jest. Tam dęby rosną i krzyż… To wieczorową porą strach iść. Teraz asfalta zrobili to wszystko zginęło. Tu byli piachy, koni strasznie się mordowali. Temu nazywali to górę Kopna Góra. Wtedy krzyż drewniany był. Od krzyża biały koń i czarny pies wychodzili, nie było wieczora żeby kto nie widział. To wyjdzie ten biały koń, to tak jakby dusza powstańca. A za im wylata czarny pies, to jakby Ruski. I goni za koniem po łące. Zatoczą takie koło i nazad do mogiły i tam znikną. Raz ojciec mój szedł z Kopnej Góry i modlił się żeby nie widzieć. I tak myśli jak by to było gdyby wyszli. No i biały koń wyszedł. To tak mu ze stracha włosy stali, że czapka spadła. Do domu przybiegł, to dłuższy czas powiedzieć nie mógł. Sam ja go takim widział!"

Publikacje do pobrania szerzej opisujące historię oddziału pułkownika Zaliwskiego

- Bitwa pod Sokołdą-1
- Bitwa pod Sokołdą-2