Asset Publisher Asset Publisher

Dotknąć historii - muzeum w Kopnej Górze

Niewielki budynek wśród skromnej zabudowy Kopnej Góry. „Nadleśnictwo Supraśl. Małe Muzeum Historii Puszczy Knyszyńskiej” - głosi tabliczka na drzwiach. Nazwa może nieco na wyrost ale przecież to miejsce oferuje znacznie więcej niż zwykła „Izba Pamięci”

Nie będąc formalnie muzealną placówką trochę uzurpuje sobie prawo do takiego miana. Skromna powierzchnia nie pozwoliła na zbyt wiele, tyle by zaznaczyć koleje jakimi toczyły się losy obszaru którego jesteśmy dziś gospodarzami. Pokazać ślady życia minionych pokoleń przechowane przez rosnącą w tym miejscu od tysięcy lat Puszczę. Takie jak unikalna w europejskiej skali prehistoryczna kopalnia krzemienia w Rybnikach. Gdyby nie miejscowy leśnik którego zaintrygowały dziwne formy ziemne pokrywające dużą połać lasu być może nigdy nie poznalibyśmy ważnego aspektu życia mieszkańców tych ziem sprzed tysięcy lat. Doskonale zachowana rzeźba kopalniana pozwala zrozumieć jak zorganizowane było wydobycie tego ważnego surowca. Było to całkiem duże zagłębie przemysłowe produkujące nie tylko na potrzeby lokalne ale i na „eksport” o czym świadczy ogromna ilość poprodukcyjnych odpadów krzemiennych. To niesamowite, że nawet po tysiącach lat można tam,  bez specjalnych poszukiwań, po prostu - rozgarnąwszy butem ściółkę zobaczyć liczne krzemienne wióry. To zdumiewające jak nasi przodkowie, mając za narzędzia tylko inne krzemienie, wytworzyć niezbędne do życia przedmioty: narzędzia i broń.

Pokazujemy też w muzeum relikty wieków średnich gdy na obszarze pogranicza jakim była dzisiejsza Puszcza Knyszyńska ścierały się wpływy litewskie, ruskie, jaćwieskie, mazowieckie a także krzyżackie. Historycy piszą prace o osadnictwie i rywalizacji różnych grup etnicznych ale żadna publikacja nie przemawia do wyobraźni tak jak wzięty w rękę, znaleziony przy dawnej przeprawie przez rzekę Sokołdę grot włóczni jaćwieskiej z XIII wiek. Najwidoczniej toczono walki o to strategiczne miejsce gdzie i dziś, mimo upływu stuleci, znajduje się most. Groty strzał, włóczni, wyorywane na polach skorupy średniowiecznych naczyń – jakże mało wiemy o przeszłości tego miejsca. Tym cenniejszy jest każdy oddany przez las i uratowany zabytek.

Ważny rozdział ekspozycji - stare puszczańskie trakty. Przez setki lat służyły podróżującym: przeciągały nimi oddziały wojska, kupieckie karawany, dyplomaci polscy i obcych dworów, może nawet królewskie orszaki zmierzające na sejm do Grodna i Wilna…? Jednak najczęściej korzystali z nich zwykli podróżni – ci szlachetnie urodzeni a znacznie częściej prości chłopi. Wiele spośród dawnych traktów będących niegdyś ważnymi arteriami dziś stało się podrzędnymi leśnymi dróżkami których wspaniałej przeszłości trudno się domyślić. Niektóre odcinki przystosowano do wywozu drewna, inne pokryto asfaltem włączając fragment infrastruktury sprzed stuleci w nowoczesną sieć komunikacyjną. Pozostałe w zapomnieniu, pochłaniane przez puszczę dożywają kresu swego istnienia. Setki lat, tysiące podróżnych… Pozostały po nich pogubione niezliczone drobiazgi: guziki, monety, odznaki, krzyżyki i medaliki, drobna biżuteria, metalowe elementy uszkodzonych pojazdów, sztućce, końskie podkowy i hufnale, kule które wypadły z ładownicy odpoczywającemu na poboczu żołnierzowi…

Racjonalna gospodarka leśna nie przewiduje ratowania starych traktów. Nie należą do dziedzictwa przyrodniczego, nie są też na tyle cenne by objął je ochroną konserwator zabytków. Ale czy nie możemy czegoś zrobić dla tych pamiątek przeszłości? Czy zaoranie i obsadzenie całego zrębu włącznie z przecinającym go starym gościńcem przysporzy istotnych korzyści gospodarczych? Czy na pewno nie możemy oszczędzić stu metrów wąskiej dróżki zachowując jej ciągłość?. Może warto tak uratowane miejsce opisać: „tędy biegła wytyczona w średniowieczu droga do nieistniejącego dziś młyna…”, lub: „droga ta była główną osią komunikacji dla działającego w puszczy oddziału powstańców…”, „tą drogą przeszła armia napoleońska w 1812 roku…” ...

Najważniejszą ekspozycją muzeum w Kopnej Górze jest ta poświęcona narodowym XIX-wiecznym   Powstaniom: Styczniowemu i Listopadowemu. Oba pozostawiły głęboki ślad w lokalnej pamięci, z czasem zlały się w jedno przypisując wszystkie powstańcze opowieści wydarzeniom 1863 roku. Trzeba wiele trudu by je rozsupłać, wyprostować zniekształcenia płynących przez pokolenia ustnych przekazów. Bez wątpienia Powstanie Styczniowe było tym które wryło się mieszkańcom puszczy najmocniej w pamięć. Trauma krwawych walk, egzekucji, represji, wywózek – to wszystko odcisnęło silne piętno. Szukaliśmy śladów 1863 roku w lokalnych opowieściach ale też w miejscach gdzie działa się historia. Tak było pod Piereciosami, gdzie kilkusetosobowy oddział Walerego Wróblewskiego, nauczyciela ze szkoły leśnej w Sokółce, stoczył swą największą bitwę. Wspólnie z redaktorem Adamem Sikorskim, autorem znanego pasjonatom historii programu telewizyjnego „Było, nie minęło…”, towarzyszącego nam w wielu poszukiwaniach próbowaliśmy zlokalizować i zweryfikować znany z pamiętnika przebieg wydarzeń. Wiele udało się odkryć, wiele wciąż pozostało do odkrycia. Zabytki jakie odnaleźliśmy dziś są w naszym muzeum. Do najciekawszych należą chyba te nietypowe, pochodzące z powstańczego wozu-kuźni. Ołowiana „gąska” nosząca ślady cięcia na kęsy ułatwiające odlewanie kul, pęk podków czy odnalezione głęboko w torfie kowalskie kowadło. Są też liczne kule wystrzelone z rosyjskich sztucerów oraz te powstańcze, najrozmaitszego kalibru i kształtu, przeznaczone głównie do broni myśliwskiej. Guziki, monety, mosiężne pudełko na tytoń z doskonale zachowaną zawartością. I zagadka czekająca na rozwiązanie – czy upamiętnione dziś miejsce pochówku poległych to aby na pewno powstańcza mogiła, czy też pochowano w tym miejscu poległych Rosjan a ta właściwa wciąż czeka na odnalezienie?

Po przegranej bitwie pod Waliłami i rozproszeniu oddziału miejscem koncentracji powstańców stał się ostęp Budziska. Wyruszyliśmy tam ich śladem. Dwie wyprawy zorganizowane we współpracy z Adamem Sikorskim przyniosły wspaniały efekt. W trudno dostępnym i nie zaśmieconym współczesnymi odpadami terenie przechowała się w niemal nienaruszonym stanie ogromna ilość pamiątek po stacjonującym w tym miejscu przez 17 dni oddziale. Wszystko wyglądało tak jak zostało zgubione lub porzucone przed stu osiemdziesięciu laty, dziś już zagłębione 10-20cm pod powierzchnię gleby. Miejsca ognisk widoczne dzięki licznym, koncentrycznie ułożonym znaleziskom a zwłaszcza odlewanym tu kulom oraz odpadom produkcyjnym: resztkom rozlanego ołowiu i obrzynkom odciętym od formy. Inne zabytki dziś eksponowane w muzeum w Kopnej Górze: guziki, monety, noże i scyzoryki, elementy broni i ubiorów, nawet – niezbędna przecież w partyzanckim życiu – igła do szycia. Dwa pierścionki dawnym zwyczajem darowane przez dziewczyny i narzeczone mężczyznom idącym na wojnę – czyż można się nie wzruszyć? Budzisk jest bodajże pierwszym w Polsce przebadanym naukowo obozowiskiem z 1863 roku. To co ustaliliśmy może tworzyć wzorzec, prawidło do którego będą przymierzane inne badania tego okresu.

I wreszcie najważniejszy motyw naszego muzeum – bitwa pod Sokołdą – 7 lipca 1831 roku. Tej historii nie da się opowiedzieć w kilku zdaniach a należy ona do kategorii tych, które mają w Polsce niewiele odpowiedników – od odkrycia zapomnianych wydarzeń, odnalezienia mogiły żołnierzy Powstania Listopadowego po wybudowanie cmentarza wojennego przywracającego pamięć oraz ludzką i żołnierską godność poległym. Przez lata wydawało się, że ustalona i nienaruszalna lokalna opowieść o Powstańcach Styczniowych którzy mieli stoczyć heroiczny bój na łąkach rozciągających się pomiędzy Sokołdą a Kopną Górą, o rzece toczącej krwawe wody przez kolejne trzy dni i o jeńcach wieszanych na stojących do dziś dębach to niepodważalny kanon. Odkrycie zapisu w parafialnej księdze zmarłych uczynionego w grudniu 1831 roku zmieniło wszystko:

Roku Pańskiego tysiącznego osiemsetnego trzydziestego pierwszego miesiąca czerwca dwudziestego piątego dnia rano we wsi Sokołdzie wojsko polskie w przechodzie na spoczynku rozlokowane, napadnięte przez wojsko rosyjskie, w części pobite, w części potopione w rzece Sokołdzie. Wojsko polskie pobite, grzebanem było bez żadnej zwłoki zaraz w różnych miejscach wsi Sokołdy przez sołdatów wojska rosyjskiego. Jednemu tylko żołnierzowi polskiemu ciężko ranionemu uprosiłem pozwolenia dać ostatnią absolucyją i namaszczenie Oleju Świętego jako przypadkowie iadący do chorego i tamże w Sokołdzie zachwycony. Potopieni żołnierze w liczbie pięćdziesiąt sześciu pochowani zostali w innej mogile na tej stronie rzeki przed groblą do rzeki, idąc po prawej stronie pod górą. Niech odpoczywają w pokoju. Ks. Andruszkiewicz

Kilka lat poszukiwań opisanej przez księdza mogiły przyniosło sukces: we wrześniu 2010 roku wspólnie ze stowarzyszeniem Collegium Suprasliense doprowadziliśmy do archeologicznego zbadania miejsca pochówku, ekshumacji oraz tymczasowego pogrzebu w grudniu tego samego roku. Trzy lata później, dzięki zaangażowaniu Gminy Supraśl, we wrześniu 2013 roku uroczyście został otwarty cmentarz wojenny u stóp Kopnej Góry. Wybudowany został na  przekazanej na ten cel przez nadleśnictwo wyłączonej z arboretum malowniczej nadrzecznej skarpie. Po przeszło 180 latach spoczęło tam czterdziestu sześciu polskich odnalezionych żołnierzy. Ojczyzna winna im była ten symboliczny metr kwadratowy polskiej ziemi za którą oddali życie.

Przez kilka lat trwało też odtwarzanie zapomnianej historii. Kim byli polscy żołnierze którzy podczas wojny polsko-rosyjskiej zwanej Powstaniem Listopadowym znaleźli się głęboko na terytorium wroga, bo takim obszarem był przyłączony do Rosji Obwód Białostocki? Dziś już wiemy: byli podkomendnymi pułkownika Józefa Zaliwskiego, oficera armii Królestwa Polskiego, współautora Nocy Listopadowej podczas której szturmował warszawski Arsenał a wreszcie zdolnego dowódcy oddziału partyzanckiego działającego na tyłach armii rosyjskiej. Przyłączony do ekspedycji polskiego korpusu na Litwę, odcięty od głównych sił po bitwie pod Wilnem na własną rękę zmierzał ze swymi żołnierzami do Warszawy przez Puszczę Augustowską, Knyszyńską, Białowieską. Ścigani i osaczani, mimo sympatii i wsparcia tutejszej ludności zakończyli swój straceńczy rajd pod Sokołdą…

To z myślą o nich powstało muzeum w Kopnej Górze choć zachowanych zabytków jest stosunkowo niewiele. Wrzucanych w pośpiechu do zbiorowej mogiły w lipcowy poranek 1831 roku zdążono obedrzeć ze wszystkiego co przedstawiało jakąś wartość. Prawo zwycięzców… Wzgardzono miedzianymi obrączkami ale przegapiono znajdujący się zapewne w kieszeni munduru skromny srebrny pierścionek. Moje niezwykłe doświadczenie: wydobycie leżącej przy szczątkach, zapewne ukrytej w kieszeni rozłożonego już munduru, delikatnej srebrnej obrączki bez oczka a po kilku dniach odnalezienie tegoż rubinowego oczka podczas samotnego, przedwieczornego zasypywania opróżnionego już dołu śmierci. Dziesiątki metrów sześciennych piasku i maleńkie rubinowe oczko które błysnęło w ogromnych hałdach. Palec Boży, palec właściciela a może pomoc z zaświatów dziewczyny która go podarowała narzeczonemu…? Obrączki złożyliśmy do grobu razem z ich właścicielami, pierścionek pozostał w naszym muzeum, nie wiem czy słusznie…

Guziki, strzępy mundurów, drobne elementy wyposażenia – tylko tyle udało się wydobyć z mogiły. Pole bitwy natomiast obfitowało w ogromną ilość kul: okrągłych, typowych dla używanej w tamtej epoce ładowanej przez lufę broni. Wydaje się to nieprawdopodobne ale jeszcze przed wojną wydobywali je i używali miejscowi kłusownicy. Nieliczne drobiazgi wyposażenia i umundurowania. Najbardziej żal broni znalezionej dawno temu przez dzikich poszukiwaczy: szabli, dwóch pistoletów kawaleryjskich z niewystrzelonymi ładunkami w lufach i odciągniętymi kurkami…  Uniknął tego losu znajdujący się w naszych zbiorach pałasz piechoty, fantastycznie zachowany wraz ze skórzaną pochwą. Oprócz wielkiej wartości historycznej i emocjonalnej pomógł połączyć przeszłe wydarzenia z zachowaną do dziś ludową opowieścią o tym jak przyparci do błotnistej rzeki powstańcy cięli brzózki by po nich przejść na drugi brzeg. Oręż znaleziony pod półmetrową warstwą torfu leżał na fragmencie cienkiego, brzozowego pnia...

W muzeum pokazujemy zaledwie fragmenty tego co można wydobyć ze skrywanych przez Puszczę mroków przeszłości. Nasze lasy są pełne podobnych pamiątek i ukrytych przed naszymi oczami dawnych zdarzeń. Zabytki jakie prezentujemy tak naprawdę nie mają znaczącej materialnej wartości, nie łączą się też z nimi nadzwyczajne historyczne wydarzenia opisywane na kartach szkolnych podręczników. Ale pochodzą z tego miejsca, są śladami naszej, lokalnej przeszłości.  Tej historii można dotknąć dzięki naszemu skromnemu muzeum...